Langkawi
Ostatni przystanek na naszej malezyjskiej trasie to wyspa Langkawi, na którą dolecieliśmy samolotem, mimo że można też na nią dopłynąć wodolotem z George Town. Na początku planowaliśmy płynąć, ale po tym, jak Lucynka wymęczyła się na krętych drogach podczas podróży autobusem z Kuala Lumpur do Cameron Highlands, nie mieliśmy serca fundować jej takich atrakcji. A lot samolotem trwał tylko 40 minut i Lucynka narzekała, że tak krótko :)
Langkawi to największa wyspa z około stu należących do archipelagu o tej samej nazwie. Słynie ona z pięknych plaż, z których najpopularniejsza i podobno najczystsza jest plaża Cenang. Właśnie niedaleko niej postanowiliśmy zamieszkać na kilka dni. Odwiedziliśmy też mniejszą plażę Tengah.
Pobyt na Langkawi upłynął nam głównie na plażowaniu i spacerach brzegiem morza. Do tego codziennie świeże kokosy i zachody słońca - brzmi dobrze, prawda? :) Choć nie było idealnie, bo dużym minusem tutejszych plaż jest na pewno duża liczba pojazdów - i w wodzie (motorówki i inne łódki), i na plaży (skutery i samochody).
Jedyną atrakcją turystyczną, na którą się skusiliśmy (choć na Langkawi jest ich wiele), była kolejka linowa SkyCab. Wjechaliśmy nią na szczyt góry Gunung Machinchang, na którym znajdują się platformy widokowe i SkyBridge, czyli podwieszany most o długości 125 metrów, z którego roztaczają się piękne widoki na Morze Adamańskie. Przy dobrej widoczności można stąd dojrzeć nawet tajską wyspę Koh Lipe, która była naszym następnym celem. Również z kolejki linowej można podziwiać przepiękne krajobrazy. Nam udało się też wypatrzeć orła. Ogólnie wycieczka byłaby bardzo udana, gdybyśmy nie musieli spędzić najpierw 1,5 godziny czekając by wjechać na górę.