Podróżujemy po Azji z dziećmi

W Japonii odpoczęliśmy sobie trochę od ciągłego zaczepiania naszych dzieci przez nieznajomych, a na Tajwanie znów musieliśmy się pogodzić z tym, że jesteśmy w centrum uwagi. Często ktoś chciał robić zdjęcia dziewczynkom - czasem bez pytania. Czasem denerwowało nas, że nie możemy spokojnie posiedzieć na ławce, bo od razu ktoś podchodzi i się nam przygląda. Czasem śmieszyło nas to, że ludzie pytają, czy Lucynka i Dorotka są bliźniaczkami (dla tych, którzy nie wiedzą - jest między nimi 2,5 roku różnicy i to naprawdę widać ;)). Choć w sumie my też czasem nie byliśmy nawet pewni, czy rozmawiamy z kobietą, czy z mężczyzną ;)

Czy Tajwan to dobre miejsce na wyjazd z dziećmi? Odpowiedź nie jest już taka prosta, jak w przypadku Japonii albo Korei.

Z jednej strony restauracje są wyposażone w dziecięce foteliki, sztućce i talerze. Kupienie pieluszek to nie problem, bo są one dostępne w większych supermarketach. Oprócz pieluszek do pływania, które raczej trudno znaleźć i które są drogie (ok. 22 zł za 3 sztuki). W hotelach zdarzają się kąciki z zabawkami, a czasem prawdziwe sale zabaw, a na stacjach metra i w turystycznych miejscach są pokoje do karmienia i przewijaki. Tutaj także, jak w Japonii i Korei, nie jest popularne karmienie piersią w miejscach publicznych.

W większych miastach można znaleźć place zabaw. Dużo atrakcji dla dzieci - typu łowienie rybek, strzelanie do celu, rzucanie piłką do kosza - zapewniają nocne targi.

W komunikacji publicznej dzieci do 6 roku życia jeżdżą za darmo, ale w pociągach i dalekobieżnych autobusach można dla nich wykupić miejscówkę. Tajwańczycy są bardzo uprzejmi i zwykle proponują miejsce siedzące rodzicowi z dzieckiem.

Z drugiej strony zwłaszcza w większych miastach panuje smog, który widać i czuć. Wszędzie błąkają się bezdomne psy - wprawdzie zwykle są osowiałe i nie chce im się nawet ruszać albo boją się ludzi, ale zdarzają się też osobniki szczekające i wyglądające groźnie. Nasze dzieci bały się też petard i fajerwerków, które były częścią najpierw kampanii wyborczej, a potem świętowania po ogłoszeniu wyników wyborów. Niestety Tajwańczycy nie zachowują przy tym żadnych zasad bezpieczeństwa i fajerwerki odpalają np. na przystanku autobusowym przy głównej ulicy w mieście.

Kolejnym minusem jest szalony ruch uliczny. Kierowcy nie zatrzymują się nawet, kiedy mają czerwone światło i piesi są już na pasach. Na dodatek często trzeba chodzić po ulicy, bo chodniki są przeznaczone do wszystkiego (do parkowania skuterów, rozkładania stolików restauracji itd.), tylko nie do chodzenia.

Jeśli mielibyście ochotę się wybrać na Tajwan z dziećmi, to myślę, że najlepiej zacząć od Tajpej, bo to zdecydowanie bardziej przyjazne miasto, niż Kaohsiung. My zaczęliśmy właśnie od Kao (jak nazywają je tubylcy ;)) i to nie był łatwy początek.

Lucynce najbardziej z całego Tajwanu podobało się Muzeum Techniki, o którym pisałam już tutaj. Miejscem, w którym można ciekawie spędzić czas z dziećmi w Kaohsiung, jest też kawiarnia Tobey's Game Cafe z planszówkami, puzzlami, dobrym jedzeniem i widokiem na park. Nasze córki jeszcze są na etapie nieprzestrzegania żadnych reguł gry, ale myślę, że dla trochę starszych albo mniej niezależnych dzieci to miejsce może być super ;)

Dodaj komentarz