Sepilok - z wizytą u orangutanów

Głównym powodem naszego przyjazdu na Borneo były orangutany. Te sympatyczne, bardzo inteligentne, rudo-brązowe małpy zobaczyć można na wolności tylko na Sumatrze i właśnie na Borneo. Liczyliśmy na spotkanie z dzikimi osobnikami w dżungli, ale na wypadek gdyby to się nie udało, wybraliśmy się do Centrum Rehabilitacji Orangutanów w Sepilok (Sepilok Orangutan Rehabilitation Centre).

Centrum Rehabilitacji Orangutanów działa tutaj od 1964 roku. Powstało ono, aby pomagać osieroconym młodym orangutanom, a także tym, które padły ofiarą polowań, nielegalnego handlu lub wycinki lasów deszczowych. Młode orangutany uczą się tutaj, jak przetrwać na wolności i kiedy są na to gotowe, wypuszcza się je do rezerwatu Kabili-Sepilok, który otacza Centrum Rehabilitacji. Obecnie w rezerwacie żyje ok. 60-80 osobników.

Osoby odwiedzające Centrum Rehabilitacji, mogą zobaczyć zarówno orangutany wypuszczone już na wolność, które przychodzą sobie pojeść w porach karmienia, jak i "przedszkole", czyli miejsce, gdzie młode orangutany uczą się wspinać i skakać na specjalnym placu zabaw. W ten sposób nabywają umiejętności, które będą im potrzebne w dżungli.

My nasz pobyt w Centrum Rehabilitacji rozpoczęliśmy właśnie od "przedszkola". Na początku był tam tylko jeden mały orangutan, który od razu nas zachwycił swoimi akrobacjami. Potem przyszło więcej orangutanów, prowadzonych przez opiekunów za ręce. Długo nie mogliśmy oderwać wzroku od małych włochatych małpek. Lucynka i Dorotka z zainteresowaniem obserwowały, jak zwierzaki jedzą banany i arbuzy ("Mamo, one wypluwają pestki!"). Z trudem namówiliśmy dziewczynki, żeby poszły zobaczyć duże orangutany, których pora karmienia właśnie nadeszła.

Tłum turystów już czekał na dorosłe orangutany, które nie bardzo się spieszyły do jedzenia. Może przez deszcz, którego podobno bardzo nie lubią. Na szczęście, kiedy niektórzy już zrezygnowali i musieli wrócić do swoich autobusów, pojawiło się kilka małp. Patrzyliśmy na nie długo i nie chcieliśmy iść dalej, mimo że padało jak z cebra.

Po południu powtórzyliśmy naszą trasę - najpierw "przedszkole", a potem karmienie dorosłych orangutanów (tym razem orangutanów było więcej, a turystów zdecydowanie mniej). Z Centrum Rehabilitacji Orangutanów wyszłam z myślą, że może już nigdy nie zobaczę żadnego orangutana, ale z nadzieją, że jednak gdzieś jeszcze się spotkamy ;)

Bardzo cieszę się, że wybraliśmy się na Borneo i zobaczyliśmy orangutany, choć nie planowaliśmy tego na początku naszej podróży. Może się okazać, że wkrótce dużo trudniej będzie sobie zorganizować spotkanie z "ludźmi lasu". Jest to gatunek krytycznie zagrożony wyginięciem, co oznacza, że w ciągu najbliższych kilku lat prawdopodobnie ich liczba zmniejszy się o ponad połowę. Niestety Malezja i Indonezja, czyli jedyne kraje, w których żyją orangutany, są jednocześnie największymi producentami oleju palmowego. Dlatego lasy, w których dotychczas mieszkały orangutany, są w zastraszającym tempie wycinane i zamieniane w plantacje palm olejowych. Podczas naszej podróży mogliśmy zobaczyć zarówno wykarczowany teren po dżungli, jak i ciągnące się w nieskończoność plantacje palm. Był to bardzo przygnębiający widok.

Produkcja oleju palmowego jest bardzo tania, więc znaleźć go można w składzie wielu produktów spożywczych, kosmetyków, detergentów, karm dla zwierząt itp. Jednak dla orangutanów (i innych zwierząt żyjących w lasach tropikalnych) olej palmowy oznacza dewastację środowiska naturalnego i zagładę, dlatego będąc na zakupach, warto wybrać produkty bez tego składnika i choć w ten sposób pomóc mieszkańcom dżungli przetrwać.