Plastikowy koszmar
Korea Poludniowa to królestwo plastiku i koszmar dla każdego, kto chce żyć w miarę ekologicznie. Ponieważ podróżowanie samo w sobie nie jest ekologiczne ani trochę, chcielibyśmy sprawić, żeby nasza podróż była choć trochę mniej szkodliwa dla środowiska. Od jakiegoś czasu interesujemy się ruchem Zero Waste i w Polsce staramy się wprowadzać różne jego założenia w nasze życie. W Korei przez miesiąc metodą prób i błędów sprawdzaliśmy, co i jak robić, mówić i pokazywać, żeby uniknąć produkowania śmieci. Ale od początku...
Co to takiego ten zero waste?
Zero waste, w dosłownym tłumaczeniu „brak śmieci” lub „brak marnowania”, to styl życia, zgodnie z którym człowiek stara się generować jak najmniej odpadów, a tym samym nie zanieczyszczać środowiska. [definicja ze strony Stowarzyszenia Zero Waste Polska].
Pierwsze kroki do ograniczenia śmieci i bycia less waste to zwykle kupowanie produktów bez opakowania lub do swoich pojemników, unikanie jednorazowych kubków, sztućców, słomek itp., picie kranówki zamiast butelkowanej wody.
Zero waste to bardzo szeroki temat, który być może jeszcze kiedyś poruszę na blogu. Jeśli po tym wstępie jesteście zainteresowani i chcielibyście dowiedzieć się więcej, to polecam blog polskiej prekursorki idei zero waste Kasi Wągrowskiej - Ograniczam się oraz wspomnianą wcześniej stronę Polskiego Stowarzyszenia Zero Waste.
No a wracając do Korei, to na początku wydawało nam się, że wszystko jest w plastiku i gdybyśmy nie chcieli produkować plastikowych śmieci, to moglibyśmy spokojnie umrzeć z głodu. Okazało się jednak, że nie jest aż tak źle. Oto kilka rad, jak sprawić, by wakacje w Korei nie były ekologiczną katastrofą.
Zakupy. Małe sklepy spożywcze są na każdym rogu, ale niestety nie ma w nich nic ciekawego (z owoców tylko czasem trafią się pakowane pojedynczo w folię jabłka), dlatego na zakupy najczęściej wybieraliśmy duże markety (ale to niestety zwykle wyprawa na dłużej) albo targi i małe stragany (ale nigdy nie wiadomo, kiedy taki będzie po drodze). To właśnie tam mamy największą szansę znaleźć niepakowane warzywa i owoce. Najlepiej mieć ze sobą swoje woreczki, żeby panie zatrudnione specjalnie po to, żeby zachęcać do zakupów i pakować towar w foliówki, zrozumiały, o co chodzi ;) Tłumaczenie, że jednego ogórka nie trzeba przed zważeniem pakować w foliówkę, nie zawsze działa, ale jak ma się swój woreczek i samemu zapakuje, to zwykle kończy się tylko na zdziwionym spojrzeniu ;) Własne woreczki sprawdzają się też w piekarniach, choć tam też większość towaru jest już popakowana w folię.
Street food. Tutaj bez problemu, jeśli mamy swoje pudełko, wystarczy podać i pokazać palcem, że chcemy, aby nałożono nam jedzenia do niego. Działa w 100% przypadków.
Restauracje. W ciągu miesiąca odwiedziliśmy sporo różnego rodzaju lokali i nigdy nie zdarzyło się, żebyśmy dostali coś na jednorazowym talerzu. Czasem pojawiały się plastikowe sztućce, za które dziękowaliśmy, bo mieliśmy swoje. Słomki zwykle nie są podawane, ale można sobie je wziąć z lady, jeśli ktoś ma taką potrzebę.
Napoje. W wielu kawiarniach domyślnie podaje się napoje w plastikowych kubeczkach - nawet, jeśli siadamy przy stoliku. Czasem okazuje się, że przy zamawianiu trzeba poprosić o podanie napoju w szklance/filiżance, a czasem nawet takiej opcji nie ma. Dlatego warto mieć swój kubek termiczny i prosić o nalanie napoju do niego. Czasem można w ten sposób dostać zniżkę. Jedzenie na wynos zgarnialiśmy do swojego pudełka i nikt się nie dziwił ;)
Segregowanie śmieci. Odpady bio, plastik, papier, szkło, metal, zmieszane - tak wygląda teoretyczny podział, ale niestety trudno znaleźć odpowiednie kosze. My znaleźliśmy takie na pobliskim uniwersytecie i tam wynosiliśmy nasze śmieci w Seulu ;) No i niestety czasem zdarza się, że śmieci zalegają na ulicach i, delikatnie mówiąc, nieładnie pachną. Plaże też niestety są mniej lub bardziej zaśmiecone.
Woda. My piliśmy wodę z kranu - przefiltrowaną (duzi) i przegotowaną (mali). Nikomu nic nie dolegało, więc nie mieliśmy potrzeby kupować wody butelkowanej. W niektórych miejscach można znaleźć kraniki z wodą pitną, ale nie ma ich zbyt wiele.
Przed wyjazdem zastanawiałam się, czy nie zabieram zbyt wielu "eko gadżetów", ale wszystkie nam się przydały :) A oto część naszego zestawu: kubek termiczny, pudełka na jedzenie, woreczki na warzywa/owoce/pieczywo, torby na zakupy, sztućce, bambusowe słomki oraz butelka z filtrem węglowym.