Podróżujemy po Azji z dziećmi

Z Borneo wystarczy krótki lot samolotem, żeby znów znaleźć się w zupełnie innym świecie. Betonowa dżungla, którą jest stolica Malezji, nie przypadła nam do gustu. Można się było tego spodziewać, bo ogólnie duże azjatyckie miasta to raczej nie są nasze ulubione miejsca.

Symbolem Kuala Lumpur i wielką dumą Malezyjczyków są Petronas Towers, czyli bliźniacze wieże wybudowane w 1998 roku, które do 2004 roku były najwyższymi wieżami na świecie. Pierwszego wieczoru naszego pobytu w stolicy Malezji dotarliśmy do Petronas Towers i zjedliśmy pyszną i bardzo tanią jak na taką lokalizację, kolację z widokiem na pięknie oświetlone wieże. Jeśli lubicie indyjskie jedzenie, to polecamy NZ Curry House Gardencafe.

Przy Petronas Towers znajduje się też świetny park KLCC z ogromnym placem zabaw oraz z dużym brodzikiem dla dzieci. Lucynka i Dorotka tym razem wpasowały się w lokalne trendy mody basenowej i kąpały się w ubraniach :)

A w środku w jednej z wież można odwiedzić z dziećmi Muzeum Nauki Petrosains. Ponieważ wieże należą do koncernu paliwowego i muzeum również, to większość sal jest w mniejszym lub większym stopniu związana z wydobywaniem ropy naftowej itp. Można np. zobaczyć, jak wygląda platforma wiertnicza oraz poznać właściwości ropy. Lucynka i Dorotka ucieszyły się jednak najbardziej na widok koparki i klocków. Próbowały też sterować robotami i budowały zamknięte obwody prądu. Szkoda im było wychodzić, a niestety zaplanowaliśmy na te atrakcje za mało czasu.

Wybraliśmy się też oczywiście na spacer wśród koron drzew na Ananasowe Wzgórze (Bukit Nanas). Co ciekawe, na tym wzgórzu w centrum miasta, rośnie prawdziwa pierwotna dżungla. Ta wycieczka miała być atrakcją głównie dla Lucynki, ale mosty okazały się zupełnie nieciekawe- do tego stopnia, że nawet jej nie budziliśmy (Lucynka zasnęła w nosidle zanim tam dotarliśmy). Obudziła się dopiero w dzielnicy hinduskiej w restauracji Sangeetha - w samą porę na pyszne curry. W pobliżu widzieliśmy też słynny mural litewskiego artysty Ernesta Zacharevica.

Będąc w Kuala Lumpur nie mogliśmy pominąć jaskiń Batu, które znajdują się kilkanaście kilometrów od centrum miasta i do których można dojechać metrem. W jaskiniach zbudowano świątynie hinduistyczne. Żeby dotrzeć do głównej świątyni, trzeba przejść obok największej na świecie rzeźby hinduskiego boga wojny i śmierci - Murugana, a potem wspiąć się po 272 kolorowych schodach. Kiedy zatrzymaliśmy się, żeby zrobić sobie na nich zdjęcia (bo są bardzo fotogeniczne), mijało nas kilka nieco spóźnionych osób, niosących dzbanki z mlekiem jako dary dla boga Murugana z okazji święta Thaipusam - jego obchody odbywały się tutaj kilka dni wcześniej.

Po schodach, jaskiniach i świątyniach biegają makaki, które robią jak zwykle dużo bałaganu. Ogólnie niestety w całym kompleksie świątynnym jest brudno i ciężko tam długo wytrzymać. Miejsce jest za to bardzo kolorowe i pięknie wygląda na zdjęciach :)

W mieszkaniu, w którym nocowaliśmy w Kuala Lumpur, pierwszy raz mieliśmy współlokatorów w postaci karaluchów. A już myślałam, że spędzimy pół roku w Azji i ich nie spotkamy! ;) Oprócz tego okazało się, że basen na dachu (z pięknym widokiem) jest przeznaczony dla osób powyżej 12. roku życia, więc byliśmy nieco rozczarowani. Bez żalu opuściliśmy to mieszkanie i Kuala Lumpur, licząc na to, że następny przystanek w naszej podróży będzie nam się bardziej podobał.

Dodaj komentarz